Piszę dzisiejszy artykuł, ponieważ, znowu stanąłem ze swoim głosem, przed murem. Wydaje się bardzo trudny do przeskoczenia. Okazuje się, że mam refluks – czyli sytuację, w której kwasy z żołądka są odczuwalne w przełyku…w skrócie jest mi ciężko śpiewać, ponieważ struny są permanentnie podrażniane. Oczywiście udałem się z tym do lekarza. Mam górkę leków i zalecenie, aby zmienić dietę. Muszę jeść dużo mniejsze posiłki, w wyniku czego chodzę głodny.

Do tej pory piłem do 3 kawy dziennie… okazuje się, że kawa też szkodzi w mojej sytuacji, więc stanąłem przed trudnym wyborem – kawa albo śpiewanie?

Decyzji jeszcze nie podjąłem, bo zastanawiam się, które mi daje więcej radości… Tylko, że zdecydowanie częściej śpiewam, a więc kawa idzie w odstawkę.

To tak mniej więcej, żeby dać kontekst dzisiejszemu tematowi.

Średnio co pół roku mam tak, że poważnie zastanawiam się czy powinienem przestać śpiewać. Zazwyczaj bierze się to z bodźców zewnętrznych, np. występu, który mi nie wyszedł, nagrania, na którym zjadł mnie stres, czy opinii kogoś, na kim mi zależy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko takie zapalniki, a nie coś znaczącego, że bardziej to wyolbrzymienie w mojej głowie, niż faktyczny problem.

Wiele lat temu trenowałem łyżwiarstwo figurowe w parach tanecznych. Jeden z surrealistycznych pomysłów w moim życiu. Zaczynałem jak już byłem za stary. Przez parę lat próbowałem nadgonić te stracone lata. Trend był wzrostowy, jeździłem/tańczyłem coraz lepiej, ale nadal nigdy nie byłem na podium. Kiedy zbliżał się czas matury postanowiłem zrezygnować z tego kontrowersyjnego sportu. Podsumowując – trenowałem około 7 lat 6 razy w tygodniu, średnio 2h. To daje około 4000 godzin poświęconych na coś, z czego prawie nigdy później nie skorzystałem.

Kiedy to do mnie doszło, stwierdziłem, że muszę to potraktować jak lekcję. Lekcję tego, że czasem na efekty trzeba bardzo długo poczekać, a ich brak oznacza, że jeszcze potrzeba czasu i pracy. W Śpiewaniu jest jeszcze trudniej, bo mięśnie, których używamy, są praktycznie niewidoczne, a umiejętności pozyskiwane bardzo nienamacalne.

Jedno było pewne. Ze śpiewu nie zrezygnuję. Uwielbiam to. To wspaniały stan, w którym mogę wyrażać siebie, to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. To uczucie, że czas przestaje płynąć, a Ty kreujesz inny, zaczarowany świat. A poza tym nie chcę być osobą, która porzuca swoją pasję, dlatego, że była za trudna…

Kiedyś urzekło mnie jedno zdanie – „Jeśli masz pod górę, to znaczy, że zmierzasz na szczyt.”

Czy to nie wspaniałe?

Albo inne – „If it doesn’t challange You, it won’t change You”. (Jeśli nie jest to dla Ciebie wyzwaniem, to niczego w Tobie nie zmieni).

Szczęśliwie zawsze, kiedy planowałem rzucić to wszystko i jechać w Bieszczady, napotykałem na tego typu cytat, a jego idea zakorzeniała się w mojej głowie. To jest właśnie „Sito Cieniasów”, które opisujemy z Agą w książce „Jesteś Gwiazdą”, które odsiewa tych, którym nie zależy, od tych którzy są wystarczająco wytrwali, żeby dotrzeć na szczyt.

Jak się ogarnąć, kiedy przestaje nam się chcieć?

1. Inspiracje

Wiele osób, o których czytamy na pierwszych stronach gazet, opowiada o swojej obecnej sytuacji, jako efekcie wieloletnich starań i w większości upadków. Tak – upadków. Wydawałoby się, że Ci najlepsi, to ludzie, którym wszystko wychodzi, którzy nie popełniają błędów i mają ogromne szczęście. Historia jednak pokazuje, że to osoby wytrwałe, które wyciągają wnioski z każdej porażki i starają się już nigdy nie popełnić tych samych błędów. Proszę zastanów się – kogo bardzo cenisz? Kto jest Twoim wyznacznikiem sukcesu? I teraz „zgoogluj” jak do tego doszło…

Polecam również zawieszenie, w widocznym miejscu, wydrukowanych, krótkich cytatów motywacyjnych. Możesz je napisać własnoręcznie, albo ustawić na tapecie w telefonie/komputerze. Ważne, żeby idea danej sentencji była blisko Ciebie, tak długo, aż stanie się Twoją własną.

2. Harmonogram

10 minut dziennie. Tyle jesteś w stanie znaleźć na pewno. Wpisz w kalendarz „rozwój” albo „trening” albo „czas dla siebie” i staraj się być konsekwentny. Polecam napisać też różne warianty  tego, co by było gdybyś nie mógł ćwiczyć… bo np. przyjechała rodzina i nie ma wolnej chwili… lepiej taką strategię obmyślić wcześniej. Można np dzień wcześniej poćwiczyć dwa razy. 

Jeśli będziesz polegać tylko na przypływie weny i chęci do śpiewu, to mogą być okresy kiedy ich po prostu nie będzie… a głos, jak każdy inny mięsień, nie ćwiczony – słabnie.

3. Poziom trudnośći

Dobierz poziom trudności piosenek, które śpiewasz i ćwiczeń, które robisz do tego co umiesz. Jeśli mając problem ze skalą rzucisz się na Whitney Houston czy Mariah Carey, to raczej szybko się zniechęcisz. Zacznij od czegoś lekko wyzywającego, czegoś gdzie masz problem w jednej części, a nie, czegoś gdzie umiesz zaśpiewać jedną linijkę tekstu. Poziom trudności jest ogromnie ważny. Nie może być też za łatwy bo szybko się znudzisz. 

1. Nagroda

Nagroda musi być słuszna. Skoro wkładasz w to swój czas i serce, to musisz otrzymać nagrodę. Na tę docelową trzeba trochę poczekać, ale w międzyczasie, warto nagradzać się za konsekwencję. To może być coś niezwykle małego – np uśmiech do lustra, albo princepolo… albo dwa…. Albo więcej. To już zależy od Ciebie. Rozsądnie jest na początku nagradzać się częściej, a z czasem obficiej z większe osiągnięcia. 

Tu UWAGA! Za porażki też się nagradzamy – to na nich się uczymy. To z błędów czerpiemy wiedzę, o tym, co nam nie wychodzi. Wtedy można poświęcić więcej czasu na daną dziedzinę.

Nigdy nie jest za późno. Teraz to nasz największy dar.

Ja dalej trwam w moim przekonaniu. Musiałem się tym podzielić z Wami, dlatego, że może akurat ktoś z czytelników myślał właśnie o rzuceniu tego wszystkiego… i o Bieszczadach.